Już pierwsza sylwetka otwierająca pokaz Michaela Korsa pokazała, czego możemy się spodziewać w jego jesienno-zimowej kolekcji. Sukienka w kwiaty, płaszcz w kratę i botki w cętki to połączenie dość dyskusyjne, ale prezentujące się nader ciekawie.
Klimat kolekcji oparty jest na stylu retro – na wybiegu królowały długości midi, kwiaty, panterka, futra (teraz już sztuczne!), torebki-kuferki oraz różne printy zestawiane razem. Takie połączenia kojarzą nam się ze stylem granny chic, którego prekursorką jest Tavi Gevinson, a wskrzeszonym przez Alessandro Michellego.
U Korsa jednak również nie zabrakło współczesnych akcentów: spod eleganckiego beżowego płaszcza wystaje czerwony dres, delikatna sukienka na cienkich ramiączkach zestawiona jest z ciężkimi butami, a kraciastym spodniom i pelerynie-budrysówce towarzyszą klapki kąpielowe w panterkę. Projektant żongluje wzorami i kolorami, zestawia ze sobą kratę w różnych odcieniach, groszki, paski i cętki, styl sportowy miesza ze stylem retro.
Co z tego wynika? Jak sam twierdzi, jest to list miłosny do indywidualnego stylu. Miks babcinego szyku, brytyjskiego punku i współczesnego streetwearu jest bardzo efektowny, ale jednocześnie jest to kolekcja wybitnie sprzedażowa. Dzięki prostym fasonom każdy z tych elementów założony oddzielnie można z powodzeniem przenieść na ulicę właściwie od razu.